MAŁE i jeszcze mniejsze wzmacniacze stereofoniczne
Tyle tytułem wstępu. Kiedy jednak przyjrzeliśmy się wszystkim zebranym wzmacniaczykom po kolei i dokładnie, okazało się, że są one bardzo różne.
Postęp, miniaturyzacja... no dobrze, ale bez przesady, cudów nie ma. W każdym przetestowanym wzmacniaczu można wskazać wyraźne przewagi i problemy względem konkurentów.
***
Największymi niedostatkami Chario QUADRO są brak wejścia USB i wyjścia słuchawkowego. Ważną rolę spełnia w nim Bluetooth, wyposażony w kodowanie aptX, czyli najpopularniejszy i najbardziej rozpowszechniony ze standardów. Jest też wejście optyczne, teoretycznie przygotowane na przyjęcie nawet 24/192, chociaż w praktyce bezproblemowo dostarczymy częstotliwość 96 kHz. QUADRO ma również wejścia analogowe, jedno RCA i jedno mini-jack, a ponadto monofoniczne wyjście dla subwoofera. Jest zdalne sterowanie, a pilot należy do najbardziej zgrabnych i wygodnych - obsługuje podstawowe funkcje wzmacniacza, potrafi się również zatroszczyć o odtwarzacz (ten w ramach zdalnego źródła - „spięty” ze wzmacniaczem poprzez Bluetooth).
W pomiarach sprzęt wypada nieźle, jak na wzmacniacz w klasie D, a producent chwali się wyjątkowo dobrym odstępem do szumu. Moc tego modelu to 2 x 28 W przy 8 omach i 2 x 50 W przy 4 omach. Ciekawostką jest ustalenie charakterystyki częstotliwościowej z lekko podbitym basem (ale i obcięciem najniższych częstotliwości) - prawdopodobnie pod kątem zastosowania małych monitorków, którym basu brakuje (i które zostałyby „zamęczone” przez duże amplitudy najniższych częstotliwości).
Nietypowe, ale rozsądne, tak jak i cena - 1450 zł.
***
Denon PMA-30, który ze względu na swoje pochodzenie i najwyższą w tej grupie cenę (1650 zł) wydawałby się liderem w takiej kategorii produktów, tym bardziej rozczarowuje brakiem USB, ale… to jego jedyny problem. Wejście analogowe jest tylko jedno - w konwencjonalnej formie parki RCA, ale są trzy wejścia cyfrowe (dwa optyczne dla sygnałów 24/96 i jedno współosiowe dla sygnałów 24/192) oraz Bluetooth (z kodowaniem aptX). Podłączymy też subwoofer. Ze specjalną atencją potraktowano wyjście słuchawkowe (trzy tryby dla słuchawek o różnych impedancjach). Dodatkową atrakcją jest możliwość ustawienia w pionie lub w poziomie.
W parametrach sprzęt wyróżnia się najwyższą mocą w tej grupie (dwa razy wyższą od większości konkurentów), sięgającą aż 2 x 80 W przy 4 omach. Jest to więc wzmacniacz, który wraz z porządnymi kolumienkami może nagłośnić całkiem spore pomieszczenie, a nie tylko sypialnię czy gabinet.
***
Pro-Ject STEREO BOX S2 jest w pewnym sensie ekstremalny - to jedyny wzmacniaczyk w tym teście, który w ogóle nie ma sekcji cyfrowej. Nie ma też wyjścia słuchawkowego, więc jego funkcjonalność pozostaje zdecydowanie najwęższa - to prościutki układ, do którego podłączymy aż trzy źródła analogowe (liniowe) i parę kolumn. Na drodze miniaturyzacji przekroczono chyba pewną granicę rozsądku, bowiem zasilacz trzeba było "wyjąć" na zewnątrz, co raczej nie ułatwi instalacji, a sam wzmacniaczyk stał się tak lekki, że wywracają go nawet grubsze kable RCA. Zaletą są za to przyzwoite wyniki pomiarów, w tym moc (jak na takiego mikrusa... 2 x 24 W/8 omów, 2 x 36 W/4 omy), no i cena - najniższa w tym teście (1200 zł), więc nie wymagajmy zbyt wiele.
***
Najbardziej egzotyczny i zaskakujący jest Taga HTA-700B V2, również przy podsumowaniu spraw związanych z funkcjonalnością. Trudno nie przypomnieć, że to wzmacniacz hybrydowy - a więc z lampami w części układu (w przedwzmacniaczu). Wpływa to nie tylko na wygląd i parametry, ale również na miejsce, jakie dla niego musimy przygotować, a niezależnie od tego jest największy i najcięższy. I oto ten „archaizujący lampiszon” ma wejście USB (24/192), wyjście słuchawkowe i Bluetooth w wersji 4.0. A oprócz wejścia analogowego (para RCA) jest też wyjście na końcówkę mocy; pomysł wykorzystania tego wzmacniaczyka w roli preampu wcale nie będzie od rzeczy. Do tego dobre wyniki pomiarów, zwłaszcza odstęp od szumu (najlepszy w całej grupie, mimo że z lampami), świadczy o dużej staranności, z jaką zaprojektowano HTA-700B S2.
Ewentualnie można przyczepić się do tego, że nie ma zdalnego sterowania.
***
Kto jednak boi się lamp, a chce mieć zarówno USB, jak i wyjście słuchawkowe (a to dwa najważniejsze elementy wyposażenia taniego, przyzwoitego, nowoczesnego wzmacniacza, w którym przynajmniej jedno wejście analogowe liniowe wciąż jest oczywistością, a wejście na gramofon pozostaje poza zasięgiem), no i koniecznie zdalne sterowanie, dostaje jeszcze drugą szansę - to Teac AI-101DA, o również wyjątkowej, tym razem "profesjonalnej", aparycji. Wejście analogowe jest tutaj tylko jedno, w skromnej formie mini-jacka (3,5 mm). Z nietypowych dodatków (chociaż nie można tu odmówić praktyczności) jest wyjście na subwoofer, a w sekcji cyfrowej, oprócz USB, są nawet wejścia optyczne. Moc co prawda najniższa (2 x 30 W), ale niewiele odbiegająca od większości konkurentów - wystarczy w małych pomieszczeniach.
***
Jak widać, każdy z tych wzmacniaczy przedstawia własną kombinację wad i zalet. Nie ma nawet dwóch bardzo podobnych, nie mówiąc o takich samych. Oczywiście wynika to z budżetu - za tysiąc kilkaset złotych nie można mieć wszystkiego naraz, więc producenci musieli podejmować "trudne decyzje".
Dla pewnych grup klientów będą one jednak łatwe do zaakceptowania.
Andrzej Kisiel