USA - Chiny - Elon Musk i inni. Wielka kosmiczna gra
Są dwa mocarstwa i jest Elon Musk. Założyciel SpaceX chce wysłać ludzi jeszcze w tej dekadzie. W zeszłorocznym wywiadzie stwierdził, że załogowa misja może odbyć się w 2026 roku. Jednak wielu naukowców ostrzega przed zbytnim optymizmem.
Każda udana misja hołdem dla Mao
Z drugiej strony jednak eksperci ostrzegają także przed nadchodzącą wojną mocarstw, USA, Chin i Rosji, o kopaliny kosmiczne. Rywalizacja z Amerykanami prowadzi do połączenia sił Chin i Rosji. "Mars zaczyna zajmować miejsce poligonu demonstracyjnego technologii rywalizujących stron", ocenia prof. Alice Gorman z Uniwersytetu Flinders w Adelaide w Australii w jednym z wywiadów.
Oczywiście nie chodzi tylko o Marsa. Wyścig zaostrza się również bliżej Ziemi, ponieważ przestrzeń kosmiczna nabiera coraz większego znaczenia gospodarczego i militarnego. NASA pracuje nad planami powrotu astronautów na Księżyc jeszcze w tym dziesięcioleciu.
Chiny zaś planują postawienie stopy swojego obywatela na Srebrnym Globie, zapewne również jeszcze w tej dekadzie. Jako znaczące kroki na drodze do załogowej misji Chińczyków postrzega się lądowanie łazika na niewidocznej z Ziemi stronie Księżyca w 2019 r., ustanowienie infrastruktury satelitarnej łączności na orbicie satelity (co ma znaczenie również militarne) a także misję Chang’e-5, która powróciła na Ziemię w grudniu, dostarczając próbki z powierzchni Księżyca, co wcześniej udawało się tylko Stanom Zjednoczonym i Związkowi Radzieckiemu.
Lądowanie czy też w przypadku USA - powrót człowieka na Księżyc, ma znaczenie symboliczne. Praktyczne, strategiczne i biznesowe znaczenie może mieć wynik wyścigu o ustanowienie stałej bazy na Księżycu, zwłaszcza w bogatej w lód wodny okolicy bieguna południowego. Baza ta we współczesnych wizjach wypraw na Marsa miałaby stanowić zaplecze, wraz ze stacją na orbicie naszego satelity. Z lodu wodnego można produkować paliwo, zamiast dowozić je z Ziemi, co jest bardzo kosztowne.
Chińscy naukowcy mają plany wykorzystania księżycowej wody i lodu do stworzenia paliwa, jednocześnie opierając się na łatwości wystrzelenia statku kosmicznego z Księżyca (22 razy mniejsza grawitacja), aby przekształcić Księżyc w trampolinę do dalszej ekspansji. Chiny planują zbudować stałą obecność na Księżycu do 2036 roku.
Chiny zostały w dużej mierze odcięte od międzynarodowych inicjatyw z udziałem USA, w tym Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, ponieważ Kongres Stanów Zjednoczonych dekadę temu zabronił NASA współpracy z chińskimi naukowcami. To skłoniło Chiny do budowy własnej stacji kosmicznej, której pierwsze elementy zostały już wystrzelone.
Chiny są zdeterminowane, aby zastąpić USA jako dominujące mocarstwo w przestrzeni kosmicznej. "Każda udana misja kosmiczna jest hołdem dla przewodniczącego Mao i starych rewolucjonistów", powiedział chiński astronauta Zhang Xiaoguang w przemówieniu w muzeum Mao w ub. roku. "Naszym ogólnym celem jest, aby do około 2030 roku Chiny znalazły się wśród głównych potęg kosmicznych świata", powiedział w 2016 roku Wu Yanhua, zastępca szefa Krajowej Administracji Kosmicznej.
Chiny analizują sposoby bezpiecznego dostarczenia astronautów na Marsa i z powrotem oraz potencjalnego ustanowienia długoterminowej obecności na Czerwonej Planecie. Tak twierdzi Wang Xiaojun, wysoki urzędnik chińskiego przemysłu kosmicznego, który przemawiał w połowie czerwca 2021 r. na konferencji Global Space Exploration (GLEX) odbywającej się w Sankt Petersburgu w Rosji.
Zwracając uwagę na niedawne udane lądowanie łazika marsjańskiego Tianwen-1 Zhurong, Wang dodał, że Chiny mają większe plany, wykraczające nawet poza misję powrotu próbek z Marsa, planowaną na 2029 rok. Te i inne misje robotyczne na Marsa, w tym testy wykorzystania zasobów na miejscu, na przykład wydobywania wody spod powierzchni lub generowania tlenu, mają na celu zbudowanie platformy dla pierwszych misji ludzkich, począwszy od placówki orbitalnej, następnie lądowania na powierzchni planety i wreszcie budowy bazy na Marsie.
Trzeci i ostatni etap przewiduje utworzenie tak zwanej "ekonosfery", obsługiwanej przez dużą flotę ziemsko-marsjańską, rozwój na dużą skalę i wykorzystanie zasobów. Faza ta przewiduje rozwój flot statków kosmicznych wielokrotnego użytku, magazynów paliwa do tankowania statków kosmicznych na orbicie Marsa oraz wykorzystanie orbit cyklicznych, koncepcji przedstawionej wcześniej przez Buzza Aldrina.
Początkowa faza zrobotyzowana w chińskich planach eksploracyjnych opierałaby się na rakietach chemicznych, czyli napędzie używanym obecnie do startów. Wczesne misje ludzkie wykorzystałyby kilka ciężkich rakiet nośnych, aby zbudować statek kosmiczny na orbicie Marsa, powiedział Wang. Te następnie łączyłyby się w pary i zadokowały z promem wykorzystującym elektryczny i termiczny napęd jądrowy do transferu Ziemia-Mars.
Ładunki polecą na Marsa i wylądują na nim osobno, a pojazd lądujący i startujący z Marsa (MDAV) przeniesie astronautów na powierzchnię i z powrotem, dodał. Technologie nuklearne pozwoliłyby na znaczne zmniejszenie rozmiarów pojazdów transportowych Ziemia-Mars.
Porozumienia regulujące biznes w kosmosie
Waszyngton oczywiście nie ma zamiaru pozwolić Chinom na wyprzedzenie USA w kosmicznym wyścigu nie tylko na Marsa. Głośne deklaracje współpracy chińsko-rosyjskiej wywołują jednak niepokój w Stanach Zjednoczonych. Administracja poprzedniego prezydenta USA Donalda Trumpa ogłosiła, że Ameryka przywróci astronautów na Księżyc do 2024 roku. Jednocześnie stworzono Siły Kosmiczne jako najnowszą gałąź amerykańskiej armii. Zaproponowała również globalne ramy prawne dla górnictwa na Księżycu, zwane Artemis Accords (3), zachęcając niezależne podmioty do wydobywania bogactw naturalnych satelity Ziemi i innych ciał niebieskich w celach komercyjnych.
Porozumienie klasyfikuje przestrzeń kosmiczną jako "prawnie i fizycznie unikatową domenę ludzkiej działalności", torując drogę dla górnictwa na Księżycu, na Marsie i na asteroidach bez jakiegokolwiek traktatu międzynarodowego. Porozumienia Artemis zostały podpisane przez Australię, Kanadę, Anglię, Japonię, Luksemburg, Włochy i Zjednoczone Emiraty Arabskie.
Rozwój prywatnych firm zajmujących się projektami eksploatacji zasobów kosmicznych jest wspierany przez wielkie banki inwestycyjne, takie jak Goldman Sachs. Do Artemis Accords nie przystąpiły ani Chiny, ani Rosja, krytykując sygnatariuszy za wprowadzanie nowej formy kolonializmu do kosmosu. "Oni widzą swój program nie jako międzynarodowy, ale podobny do NATO", powiedział szef Roskosmosu Dymitr Rogozin rosyjskiej prasie.
Porozumienia takie jak Artemis Accords tylko trochę pomagają podmiotom komercyjnym, takim jak SpaceX, w kosmosie. Jednak generalnie prawo międzynarodowe jest niejasne.
W kontekście projektów górniczych i kolonizacyjnych, choćby na Marsie, stawiane są ponadto głębsze pytania natury etycznej, np., czy pracodawca ma prawo kontrolować rozrodczość w nieprzyjaznym środowisku kosmicznym w kontekście ściśle ograniczonych i bardzo kosztownych zasobów, jaki będzie status kolonistów, czy w ogóle będą wolnymi ludźmi, czy też o ich losach decydować będzie korporacja, która finansuje przedsięwzięcie. Przecież przyszli osadnicy raczej nie będą mieć możliwości wyboru, gdzie mieszkać i pracować, tak jak na Ziemi.
Z drugiej strony nikt przecież, poza najbogatszymi państwami i korporacjami, nie będzie mógł sfinansować tych projektów. Trudno negować prawo tych podmiotów do oczekiwania zwrotu z inwestycji.
Elon Musk (4) powiedział w październiku ub. roku na Międzynarodowej Konwencji Mars Society o możliwości startu pojazdu SpaceX Starship na Marsa w 2024 roku. Musk od dawna twierdzi, że ludzie muszą ustanowić stałą i samowystarczalną obecność na Marsie, na wszelki wypadek, gdyby planeta Ziemia przestała nadawać się do zamieszkania z powodu np. wojny nuklearnej lub uderzenia asteroidy.
Warto jednak podkreślić, że nie są znane żadne konkretne plany firmy SpaceX odnośnie do budowy bazy na Marsie. W tej chwili występuje wyłącznie jako firma transportowa, której jedynym celem i rolą jest transport ładunków (i ludzi) na Czerwoną Planetę i z powrotem (3). A bazę czy kolonię niech budują inni. SpaceX deklaruje obsługę transportową.
Jeśli traktować zapowiedzi Muska poważnie, a niestety jest on znany z przedstawiania zbyt ambitnych harmonogramów, pierwsza misja, jak należy rozumieć, bezzałogowa, SpaceX na Marsa wystartowałaby w tym samym roku, w którym astronauci NASA wrócą na Księżyc w ramach programu Artemis (2024).
W ubiegłym roku, w maju 2020 r. SpaceX stała się pierwszą prywatną firmą, która wysłała ludzi w kosmos, kosztem około 55 milionów dolarów na astronautę. W porównaniu do średniego kosztu 1,7 miliarda dolarów, jaki NASA ponosiła za starty promów kosmicznych, to imponujące zejście z kosztów, ale koszt lotu człowieka na Marsa jest wielokrotnie wyższy niż dostawa na orbitę okołoziemską.
Oczywiście nie brakuje głosów idealistów, twierdzących, że zamiast rywalizować, wszystkie zainteresowane podmioty, czyli mocarstwa, USA, Chiny oraz wielkie i bogate korporacje, mogłyby połączyć siły i, zamiast konkurować, wspólnymi siłami zorganizować wyprawę na Marsa, infrastrukturę transportową i pobytową, a nawet osiedla dla kolonistów. Wydaje się jednak, że ci, którzy decydują, nie biorą takiej możliwości pod uwagę.
Mirosław Usidus