Świat pracy zmienia się na naszych oczach. Czy istnieje zdalne bezrobocie?
Choć pracownicy nie lubią o tym myśleć, ale niewątpliwym faktem jest, że nikt nie jest niezastąpiony i nikt nie jest w swojej pracy zbyt dobry, by go nie zastąpić. W krajach rozwiniętych, np. Stanach Zjednoczonych, mówi się, że pracownicy od czterdziestu lat przegrywają i tracą pozycję przetargową. Utraciły potęgę związki zawodowe. Outsourcing, czyli sięganie po pracowników spoza firmy, już wcześniej był zagrożeniem, a teraz, jak pisze w analizie Matthew Kahn, profesor ekonomii na Uniwersytecie Południowej Kalifornii, "praca w domu pokazała, jak łatwo jest mieć w pełni zdalnych pracowników i zespoły (…) przenoszenie miejsc pracy za granicę jest jednym z powszechnych rozwiązań (drugim jest automatyzacja)".
W mediach znana jest historia prezesa United Wholesale Mortgage Mata Ishbia, który miał dość pracowników, którzy nie chcieli pojawiać się w biurze, więc postawił im ultimatum: możecie pracować w domu, ale nie możecie z domu pracować w naszej firmie. Rok po tym kroku i serii zwolnień Ishbia mówił, że nie żałuje. Firma ma się dziś znacznie lepiej, a jej akcjonariusze są zadowoleni z decyzji prezesa. Podobnie zachował się Elon Musk. Zakomunikował pracownikom: "Jeśli nie jesteś gotów spędzić minimum czterdziestu godzin tygodniowo w naszym zakładzie, to pracuj gdzie indziej". Podobnie szef Apple, Tim Cook. Też ma prosty komunikat: Wracaj do biura albo znajdź inną pracę.
Wielka rezygnacja
Apele i żądania szefów kierowane są jednak do innych ludzi niż kiedyś. Młodsze pokolenia inaczej myślą o pracy, niekoniecznie zależy im na tradycyjnie rozumianej karierze, odpuszczają sobie wyścig korporacyjnych szczurów. Chcą pracować, ale coraz rzadziej zależy im na stałym zatrudnieniu. Wybierają równowagę pomiędzy życiem a pracą i szukają elastycznych form pracy (1). Miejsca pracy są kolejną wielką rzeczą dla przyszłości pracy. Sytuacja pandemiczna nie tylko uświadomiła pracodawcom, że nie wszystkich muszą mieć cały czas w biurze, ale i pracownikom, że wcale nie muszą siedzieć tam tyle godzin.
Jeszcze podczas pandemii w USA odnotowano zjawisko nazwane "Great Resignation" (z ang. "wielka rezygnacja"), masowe, liczone w milionach odchodzenie z pracy. Według U.S. Bureau of Labor Statistics między kwietniem a wrześniem 2021 roku z pracy zrezygnowało w Stanach Zjednoczonych ponad 24 miliony ludzi. Częściowo była to reakcja na żądania pracodawców, by wrócili do pracy w trybie takim samym jak przed COVID-19. Lockdown i przejście na pracę zdalną wielu ludziom uświadomił, że nie ma takiej potrzeby, by siedzieli od rana do wieczora w pracy. I wcale nie cierpi na tym wydajność.
Nastąpiło wyraźne przewartościowanie. Na przykład według badań Global Workplace Analytics, 37 proc. pracowników zdalnych gotowych było nawet na obniżkę wynagrodzenia o 10 proc., aby nadal pracować z domu.
Nie musisz się identyfikować z firmą - po prostu wykonaj zadanie
W czasie pandemicznym zamiast na strukturach organizacyjnych wiele firm z konieczności skupiło się na zadaniach i projektach. Okazało się, że najcenniejsi są ci, którzy w tym stylu pracy się odnajdują i oczywiście radzą sobie z technikami pracy zdalnej. Jeszcze przed pandemią znane było pojęcie nazwie "gig work" i gospodarce "gig". Z punktu widzenia firm polega to na zatrudnianiu pracowników w sposób elastyczny na zasadzi tzw. flex-jobs, tworzenia zespołów o zmiennym składzie na potrzeby projektów i zadań do realizacji.
Zamiast grupować pracowników według lokalizacji, gromadząc ich w biurze, możemy ich grupować według problemu, nad którego rozwiązaniem pracują. Zespoły te pracują za pomocą cyfrowych narzędzi i platform, wykorzystując fizyczne miejsca, w tym także biuro, ale praca nie jest definiowana przez miejsce. Definiowana jest przez zespoły, przez wspólne przestrzenie cyfrowe i przez zadania do wykonania.
Oczywiście, trudno oczekiwać, aby pracownicy typu "gig work" stali się częścią tkanki firmy, byli zintegrowani z kulturą i zmotywowani przez jej strategiczne cele. Są przydzielani do projektu lub zespołu w oparciu swoje możliwości, kompetencje oraz potrzeby firmy w danym czasie. Kiedy kończą jedno zadanie, mogą, ale nie muszą zostać przydzieleni do innego. Nie ma silnej więzi z żadnej strony. Czy konieczne jest jednak tak silne integrowanie pracowników z firmą? W końcu to tylko praca. W sensie efektywności ta metoda zwykle się sprawdza. Są na to przykłady. Choćby takie jak międzynarodowy gigant Unilever, który stworzył platformę umożliwiającą zatrudnianie na zasadzie flex-jobs i twierdzi, że wydajność wzrosła dzięki temu o 41 proc.
W cyfrowym środowisku ważna jest tylko praca
Zdaniem ekspertów ważne jest tak naprawdę nie to, że pracowaliśmy z domu, ale to, że przyjęliśmy całkowicie cyfrowy sposób pracy (2). Czyniąc to, odkryliśmy, że kiedy praca odbywa się w przestrzeni cyfrowej, kiedy pracownicy pracują raczej cyfrowo niż fizycznie, miejsce, w którym się znajdują, ma znacznie mniejsze znaczenie niż sposób wykonywania pracy. Zamiast dawać pracownikom dostęp do sprzętu, informacji i współpracowników przez przechowywanie ich w tym samym miejscu, praca w formie cyfrowej uwalnia się, staje się jedynie pracą. Pracownicy skupiają się na niej, a nie na miejscu, sprzęcie, narzędziach, relacjach służbowych, pobocznych szczegółach i okolicznościach.
W przypadku pracy cyfrowej odległość od współpracowników lub zasobów potrzebnych do wykonania pracy lepiej mierzyć w kategoriach oprogramowania - czy np. używamy tych samych narzędzi do komunikacji i produktywności? Czy narzędzia, których wszyscy używamy, są kompatybilne? Nie jest to odmierzane w kilometrach czy godzinach dojazdu.
Pracując cyfrowo, pracownicy mogą uczestniczyć w więcej niż jednym zespole jednocześnie, a narzędzia cyfrowe pełnią w razie potrzeby funkcję pomostu między zespołami. Każdy zespół ma swoje własne cyfrowe środowisko pracy, własną sieć relacji zapośredniczonych cyfrowo, wspieranych przez określony zestaw narzędzi. Cyfrowe przechodzenie z jednego zespołu do drugiego jest łatwiejsze i tańsze niż przechodzenie z jednego fizycznego miejsca pracy do drugiego, niezależnie od tego, czy znajduje się ono obok, czy na drugim końcu świata.
Oczywiście, niektóre rzeczy łatwiej jest osiągnąć w fizycznym miejscu pracy niż wyłącznie za pomocą narzędzi cyfrowych. Wielu wskazuje na przykład, że praca zdalna zmniejsza częstotliwość przypadkowych spotkań i utrudnia nawiązywanie kontaktów społecznych. Rozwijanie poczucia bezpieczeństwa psychologicznego w zespole na ogół wymaga osobistej interakcji, aby mogły się rozwinąć i utrzymać relacje osobiste i koleżeństwo w zespole. Nieuniknione są więc kompromisy. Dlatego dziś za najlepsze rozwiązania uważa się hybrydowe systemy pracy, łączące elementy cyfrowe i fizyczne, wykorzystujące zalety każdego z nich.
Jak elektryczność zmieniła miejsce pracy
Przydatną do wyjaśnienia obecnie zachodzących zmian analogią są dawne procesy elektryfikacji fabryk. Wczesne fabryki, przed elektryfikacją, gromadziły maszyny, materiały i pracowników w jednym fizycznie miejscu, w celu uproszczenia logistyki. Plany pięter tych fabryk były projektowane tak, aby zoptymalizować dystrybucję mocy mechanicznej, która w tamtych czasach opierała się na skomplikowanych i delikatnych układach przekładni i pasów transmisyjnych (3) do dystrybucji mocy z dużego centralnego silnika parowego. Maszyny wymagające dużej mocy gromadzone były blisko maszyny parowej, zaś maszyny mniejszym zapotrzebowaniu znajdowały się dalej.
Wraz z pojawieniem się energii elektrycznej wiele fabryk zamieniło dymiące i hałaśliwe maszyny parowe na elektryczne, czerpiąc czystą, nowoczesną i tańszą energię z pobliskiej elektrowni. Jednak prawdziwa zaleta elektryczności dotarła do właścicieli fabryk dopiero kilka dekad później. Chodzi o to, że łatwiej jest przesyłać energię elektryczną niż mechaniczną. Kiedy to zrozumiano, systemy pasów i kół zębatych zastąpiono kablami elektrycznymi, a centralny duży silnik elektryczny napędzający sieć pasów i kół zębatych zamieniono na mniejsze silniki dołączone do każdej maszyny. Umożliwiło to umieszczenie maszyn w dowolnym miejscu w fabryce, co z kolei pozwoliło właścicielom na reorganizację układu przestrzennego fabryk.
Plany zakładów zostały tak skonfigurowane, aby optymalizować przepływ pracy, a nie mechaniczną dystrybucję energii, upraszczając w ten sposób przechodzenie między zadaniami. To nowe podejście do miejsca pracy doprowadziło do skoku produktywności o 20–30 proc. i przyniosło kolejne fale usprawnień procesów, które przyniosły dalsze korzyści w wydajności.
Gdyby podążyć za tą analogią. Niektóre zalety pracy cyfrowej są oczywiste już dziś. Jakie są mniej oczywiste, znacznie większe korzyści, otwierające pole do kolejnej fali zwiększenia efektywności, tego prawdopodobnie jeszcze wyraźnie nie widzimy.
Kraje rozwinięte lepiej przygotowane do rewolucji
Badania przeprowadzone przez McKinsey & Company wykazało, że potencjał pracy zdalnej zależy od kilku czynników, przy czym rodzaj branży ma największy wpływ na sukces pracy zdalnej w organizacji. Sektor finansowy i ubezpieczeniowy jest dobrze przystosowany do pracy zdalnej, tak samo jak dziedziny zarządzania, usług biznesowych i technologii informacyjnych. Branże, które mają najmniejszy potencjał do włączenia pracy zdalnej do swojej przyszłości, to te, które polegają na opiece fizycznej, pracy lub obsłudze maszyn, jako np. pracownik budowlany lub pielęgniarka, oraz zadania, które polegają na współpracy i mają większy wpływ na sukces, gdy są wykonywane osobiście, jak np. nauczyciel w szkole podstawowej. Ogólnie jednak sektory, które mają największy potencjał dla pracy zdalnej, skupiają pracowników z wykształceniem wyższym.
W przeszłości pracownicy zdalni mieli złą reputację. Wielu pracodawców uważało, że ich pracownicy będą zbyt łatwo rozpraszać się w domu, gdzie ich menedżerowie nie mogli mieć na oku swoich bezpośrednich podwładnych. O tym, jak wiele zmieniło się w tej mierze, świadczą wyniki badań ankietowych firmy Airtasker, z których wynika, że pracownicy zdalni są w rzeczywistości bardziej produktywni niż ich odpowiednicy pracujący w biurze - pracują dodatkowo 1,4 dnia miesięcznie więcej niż pracownicy biurowi, co daje prawie siedemnaście dodatkowych dni roboczych w roku.
Potencjał pracy zdalnej różni się w poszczególnych krajach (4), co jest odzwierciedleniem poziomu rozwoju i struktury gospodarki. Na przykład usługi biznesowe i finansowe stanowią dużą część gospodarki Wielkiej Brytanii, która ma największy potencjał pracy zdalnej wśród badanych przez McKinsey krajów.
Inne rozwinięte gospodarki nie pozostają daleko w tyle. Potencjał czasu poświęcanego na pracę zdalną spada do 12–26 proc. w gospodarkach wschodzących. W Indiach, na przykład, pracownicy mogliby spędzić zaledwie 12 proc. czasu, pracując zdalnie bez utraty efektywności. Mimo że Indie są znane na całym świecie ze swojej branży zaawansowanych technologii i usług finansowych, zdecydowana większość z prawie pół miliarda pracowników jest zatrudniona w zawodach takich jak handel detaliczny i rolnictwo, które nie mogą być wykonywane zdalnie. Podobny rozkład występuje, gdy badamy potencjalny wymiar czasu pracy zdalnej, czyli liczbę dni w tygodniu pracy w takiej formie (5).
Ile osób będzie pracować zdalnie w przyszłości i czy zmieni się to w przypadku spowolnienia gospodarczego? Czy praca zdalna wpłynie na ich szanse na awans i czy to w ogóle ma w przyszłości jakieś znaczenie? Co to oznacza dla miejsca zamieszkania i biur, w których dotychczas pracowali? Czy ma to jakiś wpływ na większość osób, które nie mają możliwości pracy zdalnej? Skoro pracownicy nie muszą pracować na miejscu, aby być efektywni, to czy nie można by zlecić ich pracy na zewnątrz?
Okazuje się, że zaciera się granica między tendencją do wprowadzania pracy zdalnej a rezygnacją z pracy w ogóle. W nowym świecie pracy zacierać się zaczyna również granica między stanem posiadania pracy a bezrobociem, które to pojęcie rozmywa się jeszcze bardziej, gdy zaczyna się rozmowa o tzw. minimalnym dochodzie gwarantowanym. Czujemy, że zachodzą wielkie zmiany w świecie pracy, zarobkowania, prowadzenia działalności gospodarczej, ale nie wiemy jeszcze dokładnie, dokąd to wszystko prowadzi.
Oto lista możliwych zawodów przyszłości, które dziś brzmią ekstrawagancko lub nierealnie, ale w przyszłości mogą być atrakcyjnymi ścieżkami kariery, np. dla tych, którzy nie maja ochoty codziennie o 9.00 pojawiać się w biurze:
• Przewodnik po zakupach cyfrowych - czyli ktoś w rodzaju znanego z Lalki Bolesława Prusa subiekta, z tą różnicą, że pomaga w zakupach online i nie musi reprezentować jednego sklepu, lecz raczej klienta.
• Opowiadacz rzeczywistości rozszerzonej (lub VR) - to też zawód o charakterze przewodnika, ale po cyfrowym świecie.
• World Builder - ktoś więcej niż tylko przewodnik po metawersum. Taka osoba tworzyłaby światy wirtualne. Można to nawet rozumieć jako nowy rodzaj zawodu artystycznego, kreatora łączącego umiejętności pisarskie, wizualne, malarskie, nawet muzyczne.
• Ad-blocking expert - czyli ktoś w rodzaju ochroniarza broniącego nas w cyfrowym kontinuum przed reklamami, a nawet marketingowym malware.
• Rzecznik ds. wiarygodności - znów ktoś w rodzaju ochroniarza. Ten rodzaj agenta miałby bronić użytkownika przed fake newsami, oszustwami, deep fake’ami itd.
• Detektyw ds. danych - śledzi dane pobierane i wytwarzane na temat zleceniodawcy, np. przez Internet Rzeczy. Chroni i doradza.
• Tłumacz człowiek-maszyna - dzięki wysokim kompetencjom pomaga w komunikacji i zrozumieniu pomiędzy nam a AI, algorytmami, robotami. Jest mistrzem interfejsów.
• mechanik samochodowy - posługuje się cyfrowymi bliźniakami, a nie rzeczywistymi maszynami. Diagnozuje i naprawia to, co da się zdalnie naprawić. W założeniu będzie tego coraz więcej.
Mirosław Usidus